Wybory w USA. Równowaga zostanie zachowana
Tego typu zwycięstwa opozycja w USA bardzo potrzebowała. Czytając doniesienia światowych mediów można wręcz odnieść wrażenie, że potrzebował go cały świat, bo cały świat obwieszcza wielkie zwycięstwo Demokratów w wyborach uzupełniających do Kongresu. Rzeczywiście, znajdujący się od 8 lat w defensywie Demokraci zdobyli kontrolę nad niższą izbą amerykańskiego parlamentu. Większość w Izbie Reprezentantów przyniosły im głowy amerykańskich miast i ich przedmieść, zniechęconych ostrą antyimigrancką retoryką Donalda Trumpa, mocno wspierającego republikańskich kandydatów w kampanii. To przetasowanie oznacza, że zdominowana przez opozycję Izba ostrzej dobierze się do skóry prezydentowi. Seria śledztw w sprawie nieprawidłowości wewnątrz administracji i w otoczeniu samego Trumpa nie będzie mogła już być tak skutecznie opóźniana przez republikanów. Może nawet dojść do próby impeachmentu, czyli odwołania prezydenta USA. Demokraci w Izbie mówili o tym już od dawna.
Z drugiej jednak strony ta sama antyimigrancka retoryka, która przyniosła Republikanom klęskę w Izbie Reprezentantów, okazała się bardzo skuteczna w Senacie, gdzie zwiększyli oni po wtorkowych wyborach stan posiadania. Pozwoli to kontynuować Trumpowi zmiany w sądownictwie, zarówno na poziomie Sądu Najwyższego, jak i sądów federalnych. Nominacje na te stanowiska zatwierdza Senat, co oznacza, że większe szanse mają konserwatywni kandydaci, którzy powoływani są na dożywotnie kadencje. Nawet więc, jeśli dysponujący teraz większością w Izbie Reprezentantów Demokraci zdecydują się na frontalny atak na Trumpa, kontrolowany przez Republikanów Senat ma narzędzia do obrony, poprzez wpływ na wymiar sprawiedliwości. Oczywiście nie jest to wpływ bezpośredni, tak źle kojarzony np. w Polsce. Ale nie jest tajemnicą, że konserwatywnie nastawieni sędziowie mogą skutecznie mitygować zapędy nie tyle krytyków czy przeciwników administracji, co jej fanatycznych wrogów, uprzedzonych do wszystkiego co konserwatywne czy republikańskie. Druga część kadencji prezydenckiej Trumpa będzie z pewnością znacznie trudniejsza dla jego politycznego zaplecza, ale zasada równowagi w polityce amerykańskiej zostanie zachowana. Wynik tych wyborów to wielki kłopot dla prezydenta USA, ale można śmiało nazwać go triumfem demokracji, a nie tylko samych Demokratów.